Strona:PL Robert Louis Stevenson - Skarb z Franchard.pdf/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

śladowniczy i wysunąwszy się zcicha na podwórze, wstąpiłem na marmurowe schody. Stanąłem właśnie na najwyższym stopniu, gdy wtem otwarły się jakieś drzwi i znalazłem się twarzą w twarz w obec Olalli. Zdrętwiałem ze zdumienia; jej piękność i wdzięk chwyciły mię za serce. Błyszczała w mrocznym cieniu galeryi, jak barwny klejnot. Oczy jej wpiły się w moje i zawisły w nich, łącząc nas, jak uścisk dłoni. Chwilę, gdy staliśmy tak twarzą w twarz, chłonąc się wzajemnie, były to uroczyste sakramentalne chwile poślubienia się dwóch dusz. Nie wiem, jak długo trwało, zanim obudziłem się jakby z głębokiego, magnetycznego uśpienia, i skłoniwszy się pospiesznie, poszedłem dalej. Nie poruszyła się, ale patrzała za mną swemi wielkiemi spragnionemi oczyma, a gdy znikałem jej z widoku, zdawało mi się, że się zachwiała i pobladła.
Znalazłszy się w moim pokoju, otworzyłem okno i wyjrzałem na świat. Nie mogłem pojąć, co za zmiana zaszła nagle wtym dzikim krajobrazie górskim, że wydawał się tak rozśpiewanym i promieniejącym pod wyniosłem niebem. Widziałem ją, Olallę! I kamienne szczyty gór odpowiedziały: Olalla! i niezgłębione, milczące przestworze lazurowe odpowiedziało: Olalla! Blada święta mych marzeń zniknęła bezpowrotnie. W jej miejscu widziałem dziewczę, na które Bóg zlał przerozrzutnie najbogatsze barwy i najbujniejsze siły życia, którą uczynił zwinną, jak jeleń, smukłą, jak sarna, i w której wielkich oczach rozpalił pochodnię duszy. Tętno jej młodego życia, napięte jak u dzikiego zwierzęcia, przenikało moje, siła jej ducha, która jaśniała z jej oczu i przemogła moją, rozpościerała się nad mem sercem i podnosiła do mych ust w śpiewie. Przeniknęła moje żyły, była jednem ze mną.
Nie mogę powiedzieć, aby zachwyt mój osłabł, przeciwnie, dusza moja zamknęła się w swej ekstazie,