Strona:PL Reid Jeździec bez głowy.pdf/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przez oddanie ręki człowiekowi o tak niskich aspiracjach, jakim był łowca mustangów.
I oto z sercem, pełnem niewysłowionej goryczy, i sam jeden pośród ciszy prerji, osaczony przez czarne myśli, jak przez gady śliskie i potworne, pędził Kasjusz z powrotem, biczując niemiłosiernie wyczerpanego z sił konia. Minął zarośla i wysoką, jak dzwonnica, topolę, i nagle — wstrząsnął nim dreszcz gwałtowny oburzenia i wściekłości. Oczy zalała mu krew. Ujrzał przed sobą dwóch jeźdźców, w których łatwo poznał kuzynkę i znienawidzonego łowcę mustangów. Pochłaniała ich widocznie jakaś ciekawa rozmowa, bo jechali pochyleni ku sobie i nie słyszeli coraz bliższego tętentu. Tymczasem Calchun znajdował się już w odległości dwustu kroków i chciwie podchwytywał srebrzysty głosik Luizy, nie mogąc jeszcze zrozumieć słów. Chciał wpaść błyskawicznie pomiędzy tych dwoje i przerwać ich czułą pogawędkę, ale przyszła mu myśl bardziej praktyczna: aby jechać za nimi trop w trop i wyśledzić ich kroki oraz podsłuchać treść rozmowy. Miękkość gruntu i bujne kępy trawy tłumiły znakomicie odgłos kopyt końskich, więc Kasjusz, trawiony gorączką zazdrości, przypadł do siodła i zaczaił się, będąc gotowym rzucić się w każdej chwili na przeciwnika, wyzwać go, a nawet zadać mu z tyłu śmiertelny cios kindżałem, lub poprostu palnąć mu w łeb z rewolweru.
Na szczęście jednak podsłuchana rozmowa nie zdradzała nic takiego, coby mogło pobudzić