Strona:PL Reid Jeździec bez głowy.pdf/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zerwała z niego więzy, odrzuciła pracz stryczek, odepchnęła silnym gwałtownym ruchem oprawców. Trwało to krótko, jak błyskawica.
— Tchórze Teksańczycy! — krzyknęła z oburzenia, zwracając się pałającymi oczami do gromady. — Wstydźcie się! Co wy chcecie zrobić? To ma być sąd sprawiedliwy? Kiedy podsądny nie może przemówić słowa na swe usprawiedliwienie! To taki jest wymiar sprawiedliwości w Teksasie?! — Jesteście nie sędziami, lecz mordercami!
— Co to znaczy? — zawołał zduszonym głosem Woodley, chwytając córkę za rękę. — Kazałem ci jechać do domu. To tak wypełniasz moją wolę? Precz mi stąd w tej chwili! Nie wolno ci wtrącać się w nie swoje sprawy!
— Ojcze, jest to również moja sprawa.
— Z jakiego powodu? Ha, zapomniałem! Wszak jesteś siostrą Henryka, a ten człowiek zabił twego brata.
— Za nic w świecie, nigdy, przenigdy nie uwierzę w to. Nie miałby żadnego powodu do zabójstwa. Zresztą sądźcie tego człowieka, jak nakazuje prawo, sprawiedliwość, bądźcie ludźmi, nie zaś dzikimi!
— Sąd się odbył i niema wątpliwości, że to on jest mordercą twego brata.
— A pani nie wypada, miss Pointdekster, stawać w jego obronie! — powiedział ktoś z gromady.
— Nie wypada, nie wypada! — poparli inni.