Strona:PL Reid Jeździec bez głowy.pdf/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zegarek, zgadywała w duchu, czy przyjdzie, czy też leży jeszcze chory? Mimowoli przyszedł jej na myśl Miguel Diaz, któremu nie chciała oddać swej ręki, nienawidząc go za gruboskórność i tchórzostwo i — ta chwila decydująca, gdy tego wstrętnego handlarza odtrąciła raz na zawsze.
Nagle dobiegł jej uszu tętent głośny, coraz bliższy. Serce zamarło jej w piersi. W dole wśród zarośli ukazał się jeździec i zniknął na zakręcie pod górą. Isadora czekała ze wzrokiem utkwionym w tę stronę, z której miał nadjechać tamten, zbawca jej życia i honoru.
Jeszcze chwila, pełna radosnego niepokoju i — cóż to?! Zamiast Geralda przed Isadorą stanął Miguel Diaz. Ukłonił się ze sztuczną uprzejmością i rzekł:
— Witam panią. Nareszcie możemy się rozmówić w cztery oczy. Chociaż wolałaby pani widzieć przed sobą kogo innego, nieprawdaż?
— Czego pan chce ode mnie, don Miguel? — zawołała Isadora drżącym głosem. — Nie mam w tej chwili nic do pomówienia z panem. Proszę zostawić mnie samą!
— Lęka się pani, — odparł „Stepowy Wilk“ ze złym błyskiem w oczach, — ale nie napróżno. Pogodziłem się już z myślą o utracie pani raz na zawrze, ale zapewniam, że inny nie będzie szczęśliwszy ode mnie. Ty nigdy nie zostaniesz żoną Mauricea Geralda! Przysięgnij mi zaraz, że nie spotkasz się z nim więcej, albo — nie wyjdziesz stąd żywa. Wybieraj!