Strona:PL Racine-Fedra.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dzień jasny nie jest czystszy, panie, niż twe dziecię.
I ten Hipolit miałby plugawem spojrzeniem...
TEZEUSZ:
Tak, hardość twa, nikczemny, jest twem potępieniem!
Oziębłości twej niecne przyczyny są widne:
Fedra jedna wabiła twe oczy bezwstydne
I dusza twa, zmrożona dla przedmiotów innych,
Obca była powabom płomieni niewinnych.
HIPOLIT: Nie, ojcze, owo serce — poznaj prawdę całą! —
Czystej miłości czarów strzec się nie umiało:
Kocham... Oto, wiedz, ojcze, ma zbrodnia prawdziwa!
Kocham... Zakazów twoich zdeptałem ogniwa:
W kajdanach swych Arycja więzi mnie dziś miła,
Córa Pallanta syna twego ujarzmiła...
Ubóstwiam ją, me czucia, praw twoich niepomne,
Dla niej płoną, jej święcą pragnienia niezłomne.
TEZEUSZ:
Kochasz ją? Nieba! Nie, nie, ty mnie nie oszukasz:
Ucieczki dla swej zbrodni w innej zbrodni szukasz!
HIPOLIT:
Panie, pół roku, milcząc, kocham bez pamięci —
Właśnie, drżąc, szedłem oto wyznać ci me chęci.
Jakto? Nic cię nie zdoła z błędu tego wywieść?
Jakież zaklęcia trzeba mi straszliwe przywieść?
Niechaj ziemia, niech niebo, niech wszystek dech boży...
TEZEUSZ: Zawżdy byli zbrodniarze do przysięgi skorzy.
Przestań, przestań się miotać i łyskać oczyma,
Gdy twa kłamliwa cnota innych świadectw nie ma!
HIPOLIT:
Gniew twój, ojcze, szczerości mej dojrzeć nie raczy...
Fedra mnie w głębi serca ocenia inaczej.
TEZEUSZ: Możeż być bezczelności więcej i udania!
HIPOLIT: Jakiż czas, jakie miejsce mojego wygnania?