Strona:PL Puszkin Aleksander - Eugeniusz Oniegin.djvu/270

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Że gniew wywoła na Twe lica
Odkryta smutna tajemnica.
Choć do złośliwej wesołości
Zapewne tylko powód dam —
Lecz muszę ujście dać miłości...
Choć czego żądam — nie wiem sam!

Przypadkiem ongi mnie spotkawszy,
Dałaś mi zajrzeć w swoje serce;
Iskrę uczucia tam dojrzawszy,
Jam nie śmiał wierzyć tej iskierce!
Nie mogło być — przed duszą Twoją,
Bym swym zwyczajom folgę dał,
A znowu — wolność nędzną swoją
Jam się utracić wówczas bał!
Jeszcze nas jedno rozłączyło:
Ofiarą biedny Leński padł;
Wszystko, co sercu miłem było,
Jam rzucił wówczas... uszedł w świat!
I obcy wszystkim w onej porze
I z niczem wówczas niezwiązany,
Wierzyłem, że do szczęścia zdolność
Zastąpić mogą spokój, wolność, —
Że one — szczęściem!.., O mój Boże,
Jakżem za błąd ten ukarany!
Nie!... Iść za Tobą, jako cień,
Módz Ciebie widzieć co minutę,
Do ócz Twych oczy mieć przykute,