Przejdź do zawartości

Strona:PL Puszkin Aleksander - Eugeniusz Oniegin.djvu/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I o dalekim Onieginie
Serce poczyna mówić znów...
Ach, nienawidzieć go powinna:
W zgubie Leńskiego była czynna
Dłoń jego... Przezeń zginął brat —
Mąż przyszły Oli... Ale świat
Zapomniał wieszcza... Narzeczona
Kocha innego... poszła z nim...
Pamięć o piewcy, jako dym,
W błękitne niebo lecąc, kona...
Jeszcze go może serca dwa
Pomną... Lecz na co ból ich trwa?


XV.

Był zmierzch... Ciemniało niebo... Rzeka
Płynęła cicho... Brzęczał chrząszcz...
Wiatr pieśni ze wsi niósł... Zdaleka,
Za rzeką, ponad lasów gąszcz
Z rybaczych ogni dym wzlatywał;
Miesiąc wieczorną mgłę przeszywał
Blaskiem... i srebrem drżała mgła....
Tatjana w polu sama szła...
Szła... szła... Aż wtem przed zamyśloną
Pod wzgórzem wyrósł pański dwór...
Na lewo sad, na prawo bór...
Patrzy na dom, na odwróconą
W szybie wód ścianę... W chwili tej
Silniej zabiło serce jej...