Strona:PL Przybyszewski Stanisław - Synowie ziemi.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Stał długo, oglądał się wokół badawczym okiem a wreszcie:
— Patrz, jak umiałem zachować czystość linji, patrz, jakie to piękne.
Czerkaski patrzał z podziwem.
— Tak, to rzeczywiście piękne.
— Bo widzisz, Tom zapalał się coraz więcej, oczy mu błyszczały, ogień młodego zapału buchał z całej jego twarzy.
— Architektura to święta sztuka. Dzisiaj architektów nie mamy, są tylko rzemieślnicy. Czy sądzisz, że oni wiedzą, czem jest linja?
— A ja czuję linję, czuję ją, jak Szopen czuł ton jak ty słowa odczuwasz.
Linja dla mnie nie jest kreską martwą, kombinacja moich linji, gdy coś buduję, to nie matematyczne obliczenie, każda linja jest dla mnie symbolem jakichś dziwnych uczuć podświadomych, twórczych.
Tego ci wytłómaczyć nie mogę, ale często chwytam się na gorącym uczynku: nagle spostrzegam, że ja tylko linjami myślę i czuję, że ja linjami w budowie wyrażam istotny stan mojej duszy, że byłbym w stanie linją oddać moją miłość, moją nienawiść, wszystkie moje zachwyty i ekstazy.
A nagle prawie tajemniczo:
Wiesz, ja ich rozumiem tych starych mistrzów budownictwa, zdaje mi się, że oni musieli tak czuć linję i bryłę, jak ja ją czuję.
Oni budowali swoje wniebowzięcia, budowali swoje