Strona:PL Przybyszewski Stanisław - Synowie ziemi.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Krwawy toporze mściwej zawiści i arko miłości i wiecznego przymierza —
do ciebie, Pani, wyciągam ręce w zbożnej pokorze, i proszę, i błagam:
nie opuszczaj mnie!
Przeczucie świtu i godzin błękitnych —
Radośny gończe, co wiosnę wieścisz —
Ciepły strumieniu, co lody stapiasz —
Gwiazdo chłonąca wszystkich słońc blaski —
Wartki strumieniu, co gór łańcuchy przeżynasz i kruszysz —
Kocham cię, Pani — w krzyż rozciągnięty tarzam się przed tobą, stopy twe całuję i w krzyku uniesienia wołam ku tobie:
Zawitaj, gwiazdo porana!
Rozpaczny szale zwątpienia —
Rąk opadniętych gryząca trucizno —
Czarowna różdżko, co świętość w kał przemieniasz —
Zatruta strzało, co serca niewinnych szałem piekła spowijasz —
Złudna mgławico, co raje kłamiesz nieznane —
Ku tobie, Pani wyciągam groźną, rozpaczną pięść:
Przeklinam cię!
Matko piękności —
Matko rozpaczy i cierpień —
Matko ułudy i wiecznych upojeń —
Matko cudu i tęsknoty —
Odwieczna zmoro, upiorze, szatanie —