Strona:PL Prosper Mérimée - Carmen.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przebrana do gospody. Puściłem się w drogę; i ja miałem swój plan. Wróciłem w miejsce umówione z towarzyszami, znając czas i okolicę, w której Anglik i Carmen mieli się zjawić. Zastałem Dancaira i Garcję, którzy mnie oczekiwali. Spędziliśmy noc w lesie, przy ogniu z szyszek, który doskonale się pali. Zaproponowałem Garcji aby zagrał ze mną w karty; zgodził się. Przy drugiej partji powiedziałem mu, że oszukuje; zaczął się śmiać. Rzuciłem mu karty w twarz. Chciał chwycić rusznicę; przystąpiłem ją nogą i rzekłem: „Powiadają, że jesteś wielki gracz na noże; czy chcesz spróbować się ze mną?“ Dancaire starał się nas rozłączyć. Uderzyłem parę razy Garcję pięścią. Wściekłość uczyniła go odważnym; dobył swego noża, ja również. Rzekliśmy Dancairowi, aby nam zostawił wolne pole i nie mieszał się. Widząc, że niema sposobu nas powstrzymać, usunął się. Garcja zebrał się już w sobie, niby kot gotowy rzucić się na mysz. Trzymał kapelusz w lewej ręce, aby chwytać ciosy, prawą z nożem wysunął ku przodowi. To ich moda andaluzyjska. Ja stanąłem po nawarsku, nawprost niego, z podniesioną lewą ręką, z lewą nogą naprzód, z nożem przy prawem udzie. Czułem