Strona:PL Prosper Mérimée - Carmen.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ła całe ich garście do dzbanka z wodą: „Będzie stara miała sorbet“, mówiła. Gniotła yemas, ciskając je o ścianę. „To żeby muchy zostawiły nas w spokoju“, mówiła... Nie było szaleństwa, psoty, którejby nie zrobiła. Rzekłem, iż chciałbym ją widzieć jak tańczy; ale skąd wziąć kastaniety? Natychmiast bierze jedyny talerz starej, tłucze go na kawałki, i oto tańczy romalis, przygrywając kawałkami fajansu równie dobrze, co gdyby miała kastaniety z hebanu lub z kości słoniowej. Nie było sposobu znudzić się przy tej dziewczynie, ręczę panu. Zapadł zmrok, usłyszałam bębny grające capstrzyk wieczorny.
— Trzeba mi wracać do koszar, na apel, powiedziałem.
— Do koszar? — rzekła ze wzgardą; więc ty jesteś murzyn, żeby się tak dać poganiać prętem? Jesteś prawdziwy kanarek[1] z ubrania i z charakteru. Et, tyle masz serca co kura.
Zostałem, zrezygnowany z góry na areszt. Rano, ona pierwsza wspomniała o rozstaniu.

— Słuchaj, Joseito, rzekła, wypłaciłam ci

  1. Dragoni hiszpańscy ubrani są żółto.