Strona:PL Prosper Mérimée - Carmen.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czasu do czasu widziałem głowę Carmen kiedy tańczyła z bębenkiem. Słyszałem też oficerów, mówiących jej rzeczy od których krew nabiegała mi do twarzy. Co im odpowiadała, nie wiedziałem. Od tego to dnia, zdaje mi się, zacząłem ją kochać na dobre; parę razy bowiem przychodziło mi do głowy wpaść do patio, i wpakować szablę w brzuch owym chłystkom, którzy się do niej umizgali. Męczarnie moje trwały dobrą godzinę, poczem cyganie wyszli i powóz zajechał po nich. Mijając mnie. Carmen spojrzała znowu temi oczami, które pan zna, i szepnęła:
— Mój ziomku, kto lubi dobre smażone rybki, niech przyjdzie do Triana, do Lillas Pastia.
Lekka jak kozica skoczyła do pojazdu, woźnica zaciął muły i cała wesoła banda pomknęła nie wiem gdzie.
Domyśla się pan, iż, zeszedłszy z warty, pognałem do Triana; ale wprzód wstąpiłem

    duje się tam w lecie. Dziedziniec ten przykryty jest płótnem, które polewa się wodą w dzień, a ściąga wieczorem. Brama od ulicy jest prawie zawsze otwarta, sień zaś prowadząca w dziedziniec, zaguan, zamknięta jest żelazną kratą bardzo wykwintnej roboty.