Strona:PL Prosper Mérimée - Carmen.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mie go używać. Dajcie się napić pożądanej kobiecie trochę tego kamienia utartego w białem winie, a nie oprze się wam. Odpowiedziałem najpoważniej:
— Nie jesteśmy tu poto aby się bawić głupstwami; trzeba iść do więzienia, taki rozkaz i niema na to rady.
My, ludzie z kraju Basków mamy akcent, który, pozwala z łatwością odróżnić nas od Hiszpanów; w zamian nie znajdzie się tu ani jednego, któryby zdołał się nauczyć mówić bodaj: bai, jaona (tak, panie). Carmen odgadła tedy bez trudu, skąd pochodzę. Wiadomo panu, że cyganie, jako nie należący do żadnego kraju, wędrujący ciągle, mówią wszystkiemi językami; większość jest jak u siebie w domu w Portugalji, we Francji, u Basków, w Katalonji, wszędzie; dogadają się nawet z Maurami i z Anglikami. Carmen umiała dość dobrze po baskijsku.
— Laguna ene bihotsarena, miły ziomku, rzekła nagle do mnie; czyś ty z naszych stron?
Nasz język, panie, jest tak piękny, że, kiedy go usłyszymy w cudzoziemskim kraju, serce nam omdlewa... — Chciałbym mieć spowiednika stamtąd, od nas, dodał ciszej bandyta.