Strona:PL Prosper Mérimée - Carmen.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

prawa rozwiąże wreszcie problem geograficzny, trzymający w zawieszeniu całą naukową Europę, opowiem wam małą powiastkę; nie przesądza ona zresztą w niczem zajmującej kwestji położenia Mondy.
Nająłem w Kordowie przewodnika i dwa konie i puściłem się w drogę z Komentarzami Cezara i paroma koszulami za cały pakunek. Pewnego dnia, błądząc w wyżnich okolicach doliny Kaszena, wyczerpany zmęczeniem, umierając z pragnienia, spalony słońcem z ołowiu, słałem z całego serca do dyaska Cezara i synów Pompejusza, kiedy spostrzegłem, dość daleko od mojej ścieżki, zieloną polankę usianą sitowiem i trzcinami. Zwiastowało mi to bliskość źródła. W istocie, skoro się zbliżyłem, spostrzegłem, że mniemany trawnik to było bajoro, w którem tonął strumyk, wypływający, jak się zdawało, z ciasnej gardzieli między dwiema skałami. Wywnioskowałem stąd, iż, idąc pod bieg strumienia, znajdę wodę chłodniejszą, mniej żab i pijawek i może nieco cienia wśród skał. Przy wejściu do skalnej gardzieli, mój koń zarżał, na co inny koń, niewidoczny, odpowiedział natychmiast. Ledwie uszedłem jakieś sto kroków, przesmyk, rozszerzając się nagle, od-