Strona:PL Pol-Dzieła wierszem i prozą.djvu/276

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Kiedym zajechał — Wojski w ganku siedział,
I rzecz zrozumiał nawet bez słów wiela,
I ciężko spłakał, kiedy się dowiedział
O owéj śmierci swego przyjaciela;
Ale boleści nie folgował marnéj,
Ukląkł i zmówił: wieczny odpoczynek;
Potém wstał, włożył na się żupan czarny,
I rzekł mi krótko: — „Jedźmy do Malinek:
Smutne poselstwo trzeba odnieść wdowie.”

„Dwór Miecznikowéj stał w pięknéj dąbrowie,
Od wsi Wojskiego ledwo o pół mili...
Ksiądz Przeor znacznie wyprzedził nas rankiem,
I był już naszę bytność zapowiedział;
A więc dwór cały czekał nas pod gankiem,
I o nieszczęściu dom już cały wiedział.

„Gdyśmy nareszcie stanęli przed panią,
Nikt z nas przemówić nie śmiał ani słowa,
Ale i oczy złego posła ranią;
Nieboga swoje nieszęście odgadła,
I rzekła mężnie: — „Czuję to, żem wdowa!”
A śliczna córa jak kalina zbladła,
I u stóp matki bez duszy upadła.

„Zbiegł się fraucymer. — „Na ustęp Panowie!”
Rzekł nam Pan Wojski — i tylko z Przeorem
Zostali oba przy córce i wdowie;
I obiem ujrzał dopiéro wieczorem....

„Nazajutrz bliżsi zjechali sąsiedzi;
Przeor miał lektę w żałobnym ornacie.
Kirem odziana Pani po swéj stracie
Według zwyczaju z całym swoim dworem