Strona:PL Pol-Dzieła wierszem i prozą.djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Była to sobie taka twierdza mała
Nad brzegiem Dniepru — okop był sklepiony,
W nim stały konie na bramie strażnicy,
Nad bramą obraz był Boga Rodzicy,
A pod nim napis — „Pod Twoje obrony.”

Ledwom się trochę ogarnął z noclegu,
I ledwom sprzątnął po sobie me łoże,
Przybył towarzysz: że czas do szeregu.
Bo już zatrąbią na poranne zorze.

„Baczność!” i Mohort stanął przed szeregiem:
W górze nad bramą był ganeczek mały,
Z niego się trąby po rosie ozwały,
I głos ich skonał za Dnieprowym brzegiem.
Hajnał krakowski odgrali trębacze
Który od wieków, co zorzy porannéj
Z Maryackiéj wieży po nad Polską płacze
Czystemi łzami Przenajświętszéj Panny;
A potem męzkie podniosły się głosy,
I pieśń pobożną wysłano w niebiosy.

Jak nie zapomnę nigdy piérwszéj bitwy.
Tak nie zapomnę téj pierwszéj modlitwy,
Bo cudny urok miał ten śpiéw poranny
Polskich rycérzy do Najświętszéj Panny,
Który po wiekach i po bojowiskach
Od pokolenia staréj Polski płynął,
I tu dopiéro w dnieprowych urwiskach.
Na krańcach Polski w Ukrainie ginął!

Po téj modlitwie chórem odśpiewanéj
Rozjazdy nocne raporty złożyli,
Potem szła koléj i służby i zmiany,