Strona:PL Pol-Dzieła wierszem i prozą.djvu/022

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie darmo to szlachta mawiała ówcześnie:
Że chudy pachołek w Nieświeżu, jak we śnie,
Mówili, że w skarbcu ma trąbkę, mosanie,
Co słychać na całą już Litwę jéj granie,
A strzeż się, gdy łaskaw, bo zginiesz tam w złocie.
Dopieroż ów klejnot! Trzy trąby w klejnocie,
A każda jak ona, co w skarbcu ją chował;
Nie darmo się przeto i człowiek dziwował,
Gdy wjeżdżał w te progi, boć tam to zamczysto,
Budownie, warownie, a wierzchem złocisto!

Most wiódł mnie do zamku, a most był zwodzony,
Za mostem budowne wznosiły się brony,
Za niemi dziedzińce, ogrody i place,
I kościół i klasztor i pańskie pałace.

Zgłupiałem w dziedzińcu na pierwszym już kroku,
Ujrzawszy niedźwiedzia, a tuż, tuż przy boku!
A za nim gwałt luda i kądle spuszczone,
I hałas: „Zamykaj, zamykaj tam bronę!”
 
Tu widzę szlachcica zabiorą obławą?
Bo jakby na harcu zażyli mnie wieńcem.
A co się to znaczy? Koń rzucił się w prawo,
Wziął na kieł i rusza na oślep dziedzińcem,
Wziął na kieł i mija dziedziniec przydworny,
I leci na oślep na ogród klasztorny.
Ha trzymam! nie wstrzymać; obławę wyboczył,
O ratuj mnie Chryste! chlust i przez mur skoczył,
I stanął i parsknął — spojrzałem do koła,
Jedyna furteczka wiedzie do kościoła.
Więc coby tu począć?... rozmyślam — ha, biéda!
Sowizdrzał, powiedzą, przed dworem ohyda!
Sowizdrzał, powiedzą; wypadek fatalny!