Strona:PL Pojata córka lizdejki.djvu/069

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z każdą chwilą, aż pojazd stanął u podwojów świątyni.
Gdy te znalazł zamknięte, uniesiony gniewem starzec zaklął swoje bogi, a tłum podniecony wyważył podwoje. Lizdejko zapomniał, iż już nie jest naczelnikiem wiary i szedł wspaniały przed święty ołtarz ofiarny, oświetlony niegasnącym Zniczem, aby natychmiast odprawić modły i zwyczajne ofiary.
Niespodzianie znalazł się i orszak kapłanów, którzy zbiegli od boku Jerbuta.
Już modły pobożne rozbrzmiewały w świątyni, już wonne kadzidła wzbiły się w dymach, gdy przypadła do ojca, niby obłąkana, Pojata z okrzykiem boleści:
— Ojcze, ratuj Trojdana, który oczekuje śmierci w więzieniu!
Poczem padła u nóg jego bez zmysłów. W popłochu zaledwie dowiedział się Lizdejko o przyczynie skazania, i przejęty najwyższem oburzeniem, ruszył niezwłocznie do więzienia.
Straż nie śmiała mu stawić przeszkód, choć już zewsząd, miasto poprzedniego uwielbienia, groźny pomruk szedł z tłumu, a ten i ów gadał mu o obrazie, który miał być odbiciem oblicza Pojaty, a raczej jej zaklęciem.
Niebawem wstąpili oboje do lochu.
— Gdzie jesteś, mój synu? zawołał starzec.
— Tu, żegnam cię na wieki, mój ojcze! — odparł Trojdan głosem bólem obrzmiałym i bezwładny padając do stóp starca.
— Synu! — rzekł starzec głosem drżącym, — popełniłeś błąd wielki, mnie wyznaj przynajmniej, co ten obraz znaczy?