Strona:PL Poezye Karola Antoniewicza tom II.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dla zbrodni krwawych nie ma już otuchy
Bo nad moc Boską piekielne łańcuchy,
W które piekielne skuły mnie straszydła,
Te co tu dźwigam — to pająka sidła!
Patrz tylko w serce zbrodniami kalane,
Patrz na te ręce krwią ludzką zbryzgane —
Ha! czy nie widzisz? patrz tylko kapłanie
Jak czarne mary snują się po ścianie,
Ha! czy nie widzisz? na mnie spoglądają,
Ha! czy nie słyszysz? jak na mnie wołają.
Niema — już niema dla mnie przebaczenia!

Niema! jęknęły ciosowe sklepienia.
Wystąpił krwawy pot na zimne skronie
Młodzieniec ukrył w obie głowę dłonie,
A kapłan klęcząc tuż przy jego boku
Zmówił modlitwę i otarł łzę w oku,
I nieszczęsnemu krucyfiks okazał:

»Spojrzyj na Tego, który krwią swą zmazał
Zbrodnie każdego, kto za grzech żałuje.
Ten tobie jeszcze niebo obiecuje.
Słuchaj, co w Jego głoszę ci Imieniu,
Lecz nie rozpaczaj synu o zbawieniu.

Tak starzec, kapłan, przemówił łagodnie,
Synu mój, synu, żałuj za twe zbrodnie,
Ah! niezawarte tobie niebios wrota
Zwierz mi się tylko z całego żywota,
Z krwią Zbawiciela łzy twoje zmieszane.
Oczyszczą serce zbrodniami skalane.«