Strona:PL Poezye Karola Antoniewicza tom II.djvu/095

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tak i ta gwiazda, jutrzenki promieniem,
Roztrąca chmury, ziemi się dotyka!

Cisza łudząca poi wszystkie zmysły,
Oko nieznanym iskrzy się zapałem,
Uczułem rozkosz, nad brzegami Wisły,
Nad jej brzegami, mą gwiazdę ujrzałem!

Ona mi drogę wskazuje wśród nocy,
Jabym o inną przewodniczkę pytał?
A innych świateł szukając pomocy,
Możebym więcej już jej nie przywitał!

Ja chciwem okiem za jej światłem gonię,
Ja ku niej drżące wyciągam ramiona,
A ona, Wisło! w Twoich nurtach tonie,
Ostatnia gwiazda, z gwiazd niebieskich grona.

I tam ją bystre jeszcze ściga oko,
Jeszcze w ostatniej widzi ją iskierce,
Niknie — już w falach utkwiła głęboko,
Przed skonem ogień przelała w me serce!

Ach całe życie cóż jest? — tajemnica — — —
Człowiek i myśli, i w myślach swych tonie,
Szczęśliwy, komu prawdy łyskawica,
Raz tylko błyśnie — choć błyśnie przy skonie!

Ja nieraz smutne zwiedzałem ruiny,
Po zimnym głazie łza zimna spłynęła,
Tutaj, rozkoszne spędzałem godziny,
Łza, Wisło! w twoich nurtach utonęła.