Strona:PL Platon - Protagoras (1923).pdf/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zupełnie byłoby jasne to, o czem każdy z nas taką długą mowę powiedział: ja, twierdząc, że dzielności nauczyć nie można a ty, że można. Ten koniec naszej rozmowy wygląda mi, jak człowiek, który nam zarzuty robi i obśmiewa nas a gdyby miał głos ludzki, powiedziałby: Dziwni wy jesteście, Sokratesie i Protagorasie. Tyś zrazu mówił, że dzielności nie można nauczyć, a teraz sprzeciwiasz się sam sobie, dowodząc na gwałt, że wszystko, co kto chce, to wiedza, bo i sprawiedliwość i rozsądek i odwaga, wobec czego dzielność byłaby ze wszech miar czemś, czego można uczyć. Gdyby dzielność była czemś innem, niż wiedzą, jak usiłował twierdzić Protagoras, jasna rzecz, że wtedy uczyćby jej nie można. Teraz jednak, jeśli się pokaże, że ona jest wiedzą, tak ty dowodzisz Sokratesie, to trudno pojąć, dlaczegoby jej uczyć nie można.
Protagoras zaś przeciwnie: założywszy zrazu, że dzielności można uczyć, teraz jakby się do przeciwnego stanowiska przechylał; dzielność raczej mu się wszystkiem innem wydaje, niźli wiedzą. Jeżeli tak, toby znaczyło, że zgoła jej uczyć nie można. Więc ja, Protagorasie, kiedy tak patrzę na to z góry i widzę, jak to się strasznie chwieje wszystko, ogromniebym pragnął, żeby się to jednak wyjaśniło i chciałbym, żebyśmy potem przeszli do rozpatrzenia samej dzielności, co to właściwie jest a dopiero wtedy wrócili do rozważań nad tem, czy jej można uczyć, czy nie można. Aby nas nieraz Epimeteus, ten co to za późno myśli, w roztrząsaniach w błąd nie wprowadził i w pole nie wy-