Strona:PL Platon - Protagoras (1923).pdf/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i na całe moje życie, odpowiedzieć, że bywają przyjemności, które nie są dobre i bywają z drugiej strony cierpienia, które nie są złe, choć są i takie, co są a bywają i trzeciego rodzaju: ani złe, ani dobre.
— A przyjemnemi rzeczami nazywasz te, w których jest rozkosz, albo te, które dają rozkosz?
— Tak jest, powiada.
— Otóż ja tak mówię: o ile coś jest przyjemne, czyż nie jest dobre, bo chodzi mi o rozkosz samą, czy ona nie jest dobrem.
— Zobaczmyż to, powiada, tak jak ty zawsze mówisz, Sokratesie: przyjrzyjmy się i jeżeli to przyjrzenie się wypadnie po myśli i wyda się nam jednem i tem samem to co przyjemne i to co dobre, zgodzimy się. A jeśli nie, wtedy się już będziemy spierali.
— Więc czy ty, powiadam, chcesz być przewodnikiem przy tem przyglądaniu się, czy też ja mam prowadzić?
— Tyś powinien prowadzić, powiada. Tyś zaczął tę kwestję.
— Więc może — powiedziałem — tym sposobem jakoś nam się to objawić zechce. To tak, jakby ktoś miał człowieka zbadać z wejrzenia, czyby to o zdrowie szło, czy o jakąkolwiek inną zdolność ciała i widziałby tylko twarz i końce rąk, zarazby powiedział: Proszę cię, odsłońże mi jeszcze i pierś i plecy i pokaż, abym się mógł przyjrzeć lepiej. Czegoś w tym rodzaju pragnę i ja dla naszego rozważania. Kiedym zobaczył, że taki jest twój stosunek do dobra i do rozkoszy, jak powiadasz, mam ochotę powiedzieć tak mniej więcej: Proszę cię, Pro-