Strona:PL Platon - Fajdros.pdf/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nością wymuszę to na Lizjaszu, żeby mowę na ten temat napisał.
SOKRATES: W to bardzo wierzę, o ile nie przestaniesz być sobą.
FAJDROS: Więc bądź o to spokojny i mów!
SOKRATES: Ale gdzież ten chłopak, do którego mówiłem? niechże i tego posłucha; jeszcze się gotów pośpieszyć i oddać się takiemu, co nie kocha.
FAJDROS: Ten przy tobie bardzo blisko; zawsze przy tobie, kiedy tylko chcesz.
XXII SOKRATES: Więc tak, piękny chłopczyku, rozważ to sobie, że poprzednią mowę mówił Rozpromieniony syn Węszysława z Mirtowych Gaików, a tę, którą teraz powiem, mówi Stezichor, syn Świętosława z Uroczyska Wielkiego. A mówi tak: Nieprawdą były słowa te, że, gdy jest pod ręką miłośnik, lepiej się oddać temu, co nie kocha, niż zakochanemu, bo ten jest manjak, a tamten ma zdrowe zmysły. Bo gdyby to było takie proste, że manja, to coś złego, to jeszcze. Tymczasem my największe dobra zawdzięczamy szaleństwu, które, co prawda, bóg nam zsyłać raczy. Przecież ta prorokini w Delfach i owe kapłanki w Dodonie już wiele dobrego zrobiły ludziom i państwom helleńskim w szale, a po trzeźwemu mało co, albo i nic. Albo weźmy Sybillę i inne postacie, wiesz czym duchem opętane; one niejednemu już niejedno przepowiedziały i dobrze się tak stało. To rzeczy tak znane i jasne każdemu, że nie warto się nad niemi rozwodzić. Ale to warto stwierdzić, że i starożytni Hellenowie, którzy słowa greckie tworzyli, nie uważali manji za coś brzyd-