Strona:PL Platon - Fajdros.pdf/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

napisał, zaraz wzrok odzyskał. Więc ja będę mądrzejszy, niż oni w tem położeniu. Bo zanim mi się co stanie za to bluźnierstwo przeciw Erosowi, spróbuję mu oddać pieśń przebłagalną, z odkrytą głową, a nie, jak przedtem, ze wstydu, zakryty.
FAJDROS: Sokratesie, nie mogłeś mi nic przyjemniejszego powiedzieć.
XXI SOKRATES: No tak, zacny Fajdrosie, nie uważasz, jakie to były bezecne mowy obydwie: ta ostatnia i tamta, odczytana z rękopisu. Gdyby nas tak był słyszał jakiś przyzwoity, dzielny człowiek a łagodnego usposobienia, któryby albo teraz, albo kiedyś dawniej kochał kogoś takiego, jak on sam, a myśmy mówili, jak to kochankowie awantury wszczynają o drobiazgi, i zazdrośni są i szkody kochankom przynoszą, to byłby z pewnością myślał, żeśmy się gdzieś między marynarzami wychowali, a żaden z nas nie widział, jak się przyzwoici ludzie kochają. Nie myślisz tak? Gdzieżby się on był z nami zgodził na te nagany Erosa!?
FAJDROS: A może być; na Zeusa — no wiesz, Sokratesie!
SOKRATES: Więc ja się tych rzeczy wstydzę, a przytem boję się Erosa, więc chciałbym już czystemi słowy słony smak tam tych mów z uszu spłukać. A Lizjaszowi takżebym radził, niech czem prędzej napisze, że w równych okolicznościach należy raczej zakochanemu folgować, niż temu, który nie kocha.
FAJDROS: Ależ bądź pewny, że tak. Toż, jak tylko powiesz pochwałę miłośnika, ja z wszelką pew-