Strona:PL Platon - Fajdros.pdf/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

domów bawią oko wesołe, pełne wdzięku młodego ciała figury Afrodyty, Erosa, prawie dziewiczego Apollina i maleńkiego Dionizoska. Hermes i Dionizos tracą brody i nie straszą pobożnych w świątyniach. Młodociany opiekun kupców, bydła i złodziei zabawia niemowlęcego Dionizosa winnem gronem, Apollo igra z jaszczurką, a skrzydlata bogini na balustradzie Ateny Zwycięskiej z wielkim wdziękiem poprawia trzewik. Widać, spoufalił się Ateńczyk z bogami i woli się z nimi bawić i pieścić, niż ich czcić, jak ojcowie. Znika dawny, wielki styl w rzeźbach, obliczanych niegdyś na oglądanie zdaleka; Praksytelesa wypieszczone posągi zachwycają dopiero zbliska różnorodnością materjałów, miękkością form, urokiem łagodnie barwionego, przejrzystego marmuru, subtelnością wyrazu. Te rzeźby nie imponują tylko i nietylko zdobią, ale żyją i mówią, jak osoby żywe.
Żywe a często bliskie i takie jak dzisiaj. Taki jest biust Sokratesa w Neapolu i Platona w Watykanie, oba roboty Silanjona. Żywym chciał mieć Platona w marmurze uczeń jego i przyjaciel Mithradates z Chios; on go u Silanjona zamówił. Taką jest Hegezo, żona Proksenosa, wybierająca z panną służącą biżuterje na swoim znanym nagrobku, takich więcej mówiło do widza na świeżo, przed bramą Dipylon, założonym cmentarzu: o drobnych szczegółach osobistego życia zmarłych osób, o intuicji psychologicznej współczesnych rzeźbiarzy, o zainteresowaniu się sztuki radością i bólem, miłością i tęsknotą, upojeniem i smutkiem poszczególnego, indywidualnego człowieka.