Oby lud mógł wyrządzać największe złe i nawzajem dobre, byłoby dobrze! Ale nie potrafi ani jednego ani drugiego, bo nic może nikomu ani dać rozumu, ani mu go odjąć: postępuje tylko podług trafu.
Niech tak będzie! Ale odpowiédz na to Sokratesie: czy się obawiasz o mnie i innych przyjaciół, żebyśmy gdy ztąd ujdziesz, nic byli od delatorów oskarżeni, żeśmy cię uprowadzili, i nic zmuszeni za to zostali utracić nasz majątek, zapłacić wiele pieniędzy, albo nawet narazić się na coś większego? Jeśli się o to lękasz, bądź spokojny. Myśmy nietylko na to, nic nawet na większe powinni narazić się niebezpieczeństwa, skoroby tylko dla twego ocalenia tego było potrzeba. Słuchaj mnie i nic sprzeciwiaj się Sokratesie!
Tego się obawiam, i wielu innych rzeczy.
Nie obawiaj się! bo nie wiele żądają za wybawienie i uprowadzenie cię ztąd. Widzisz jak łatwo tych delatorów można przekupić, że nie wiele trzeba dla nich pieniędzy, a mój majątek cały jest gotów dla ciebie, i sądzę że wystarczy. Jeśli zaś przez troskliwość o mnie nic chcesz zezwolić bym dla dobra twojego, coś ze swego poświęcił, oto ci cudzoziemcy oświadczają się zaraz z swemi dla ciebio ofiarami. Jeden z nich Simias Tebańczyk[1] przyniósł już dostateczną ilość pieniędzy, a Cebes[2] i wielu innych są na