Wreszcie nasze ofiary i wróżby, t. j. to, co łączy bogów z ludźmi, do tego tylko zmierzają, żeby pielęgnować i uzdrawiać miłość. Wszelka bowiem bezbożność pochodzi zwykle stąd, że we wszystkich naszych sprawach, w naszym stosunku do bogów, do rodziców — czy to żywych, czy to zmarłych — nie czcimy i nie hołdujemy umiarkowanemu Erosowi, lecz temu drugiemu. Mieć zaś pieczę o obu Erosach i leczyć ich — jest zadaniem sztuki wróżenia; tym zatem sposobem sztuka ta łączy w miłości wzajemnej bogów i ludzi, zna bowiem ludzkie popędy miłosne, zarówno te, które do sprawiedliwości, jak i te, co do bezbożności zmierzają.
Tak różnorodną, wielką, słowem wszechobejmującą potęgę całkowitą posiada Eros, a, spełniając wszystkie dobra rozumnie i sprawiedliwie, osiąga i u nas, i u bogów najwyższe znaczenie, obdarza nas wszelką szczęśliwością, uzdalnia nas do wzajemnego zgodnego pożycia i jedna nam przyjaźń bogów, którzy są od nas lepszymi.
Może nie jedno opuściłem w swej pochwale Erosa, uczyniłem to wszakże mimowolnie. Ty, Arystofanesie, uzupełnij to, czego niedopowiedziałem, a może też chcesz w inny sposób chwalić Erosa, to go chwal, bo już niemasz czkawki.
Wówczas tak przemówił Arystofanes:
— Czkawka rzeczywiście przeszła, ale dopiero wówczas, gdym się dobrał do niej za pomocą kichania, i dziwno mi, że należyty stan naszego ciała wymaga takiego hałaśliwego wstrząśnienia, jak kichanie. Tak! czkawka przeszła, jak tylko kichnąłem.
— Ależ, kochany Arystofanesie! — rzekł na to Eryksymach. — Uważaj, co czynisz! Zamiast mówić
Strona:PL Platon - Biesiada Djalog o miłości.djvu/57
Wygląd
Ta strona została przepisana.