Strona:PL Platon - Biesiada Djalog o miłości.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czas mogłem lepiej obserwować Sokratesa, niż przy Potidei, bo siedząc na koniu, mniej się obawiałem o siebie. Zauważyłem więc przedewszystkiem, o ile przewyższał Lachesa przytomnością umysłu, a potem, jak on i tam, tak samo, jak tutaj w mieście, wyrażając się twojemi słowy, Arystofanesie, „kroczył dumnie miotając wzrokiem“[1] i spokojnie patrząc na swoich i na wrogów. Zdaleka każdy musiał zauważyć, że kto dotknie tego męża, ten spotka opór straszliwy. Dlatego to udało mu się wraz z towarzyszem ujść bezpiecznie, bo kto w boju tak się zachowuje, tego zwykle nie zaczepiają, a gonią tylko tego, który ucieka w popłochu. Wiele innych, godnych podziwu, faktów możnaby przytoczyć na pochwałę Sokratesa. Być może, że niektóre z jego czynów mógłby wykonać i kto inny, ale co najbardziej wywołuje podziw, to ta jego właściwość, że do nikogo, ani z dawnych, ani z współczesnych ludzi nie jest podobny. Z Achillesem możnaby porównać Brazydasa, Peryklesa z Nestorem lub Antenorem, i wiele innych podobnych porównań możnaby zrobić. Ale tyle oryginalności, co w tym człowieku i jego wywodach, nie łatwo znaleźć ani w starożytności, ani w naszych czasach. Z ludźmi porówny-

  1. Są to słowa wzięte z „Chmur“ Arystofanesa w. 361.

    „Za to, że kroczysz, jak żóraw po mieście, oczy z pysznością przekręcasz
    Chodząc bosakiem biedolisz się srodze, dla nas poważną masz minę.“

    Przekład Marcellego Mottego. Poznań, 1866.