Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.4.djvu/033

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

to był bardzo rozrzewiający. W chwilach przestanków, cisza zapadała tak poważna, że słychać było trzask iskier w ogniskach, z nad rzeki zaś dochodził szum wodospadów. Klęcząc koło Lilian, raz lub dwa razy spojrzałem na nią: oczy miała dziwnie błyszczące, do nieba podniesione, włosy trochę w nieładzie i, śpiewając pobożnie, tak była podobna do anioła, że prawie do niej można się było modlić.
Po skończonej modlitwie, ludzie rozeszli się do wozów, ja objechałem wedle zwyczaju straże, a potem również udałem się na spoczynek. Ale gdy dziś muszki nocne zaczęły mi śpiewać do ucha, jako codziennie: Lilian! Lilian! wiedziałem już, że tam na wozie śpi źrenica oka mego i dusza mojej duszy — i że na wszystkich światach nie mam nikogo droższego, nad tę jedną dziewczynę.