Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.35.djvu/054

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  58  —

ode mnie, jako od człowieka, który o Litwie pisał, żadnego wynagrodzenia, więc zaprosiłem go na butelkę miodu i na dalszą gawędkę do poblizkiego kupca.
Jakkolwiek Litwina zawsze łokieć nad ziemią, a dwa w ziemi, jednakże miał do mnie wyjątkowe zaufanie, i z tej pogawędki dowiedziałem się wielu rzeczy. Oglądał się wprawdzie starowina dokoła, choć w salce nie było prócz nas nikogo i chwilami zniżał głos bez żadnej potrzeby, ale wyznał mi, że nie mieszka tu pod własnem nazwiskiem, chociaż papiery ma w porządku. Niby to za sześćdziesiąty trzeci nikogo już nie pociągają, ale że w swoim czasie mocno go szukali, więc woli być ostrożnym: »ktoby tam im wierzył!« — Miał on z powodu tego pożyczonego nazwiska kłopot i frasunek w swoim czasie niemały! mianowicie, gdy umarł jego rodzony wuj, który zostawił »fundusz« na Litwie. Ten wuj był człowiek mądry i »takoż« ostrożny, tak nawet ostrożny, że, gdy zachorował, chciał koniecznie mieć jeszcze za życia spisany akt zejścia... »że to, jak bumagi nie będą w porządku, zaraz wszystko rozdrapią«. Nie można mu było żadną miarą wytłómaczyć, że aktu zejścia za życia spisywać niepodobna. Koniec końcem jednak bumagi zostawił w takim porządku, że coś tam tylko »zachwycili«, ale wszystkiego rozdrapać nie mogli. Natomiast, jakże trudno było potem docho-