Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.3.djvu/249

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  239  —

garo“ wydrapuje oczy panu Zoli, przebrał miarę estetyczną, zacieśnił dobrowolnie swoje granice i obniżył własne znaczenie. Weźmy powieść dzisiejszą francuzką! Co za brak w niéj rzeczywiście wszelkich wyższych idei, podnioślejszych myśli, szerszych pragnień: słowem wszystkiego z czego się składa poważne i rozwinięte życie. Wojna, miecz, ogień sroży się nad krajem, a w powieści przyjaciel żonę mężowi bałamuci; cesarstwo rozpada się w gruzy, a przyjaciel żonę bałamuci; nastaje rzeczpospolita, walka partyi, korab’ narodowy, bity wichrami, chwieje się, przechyla, skrzypi, a przyjaciel żonę bałamuci. Wieczny temat! wiecznie toż samo nędzne, tuzinkowe życie! wiecznie ciż sami bohaterowie, z których każdy taki sobie pierwszy lepszy frant, dziesięć razy mniéj wart nawet od swego autora, i wiarołomna dama i rogaty mąż. O ile wyborna i pewna siebie faktura, o tyle uderzające ubóstwo myśli. Miłość, to odwieczne prawo, to siła życiowa, to dobroczynny gieniusz naszego globu: zgoda! Przez nią chaos stał się porządkiem, przez nią kwitną kwiaty, zielenią się drzewa, utrzymują gatunki, rozwija ludzkość, promienieją sztuki piękne, rozegrywa się życie: ani słowa. To najsilniejsze i najstarsze z praw natury, może złamać wszystkie inne, wszystkie sztuczne więzy i przeszkody. Można przeciw téj sile mówić, ale oprzeć się jéj niepodobna; ona usprawiedliwia i okupuje wszystko, ale to tylko wielka i dogrobowa i niezłamana miłość.