Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.3.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  139  —

meksykanin, z czarną brodą, i z prawdziwie orlém spojrzeniem. Rzut jego „rietty” nigdy nie był omylny, schwytany zaś doganiał przeciwnika, i zrzucał go z konia. Dał przytem dowód wielkiéj prawdziwie siły, gdy dogoniwszy brata swego Doroteo, schwycił go jedną ręką jak kawałek drzewa, ściągnął z kulbaki i przesadziwszy na swoją, puścił na ziemię dopiero u nóg naszych. Ten dowód siły obudził zazdrość Lucyusza, który, chcąc popisać się przedemną, wyzwał Jesusa, aby się z nim próbował. Jesus z początku nie chciał, wreszcie jednak zgodził się i wzięli się za bary. Po kilku sekundach młody „yankee” uniósł atletę meksykańskiego w górę, i rzucił go na ziemię, przyczém wybił mu rękę. Poprzednio jednak jeszcze odbywała się gonitwa z kogutem. Wyproszonego naumyślnie na ten cel u pani Refugio nieszczęśliwego ptaka, zakopano lekko ze związanemi nogami w ziemię, tak, aby mu widać było tylko głowę i szyję. Potém kolejno każdy z „caballerrów” odjeżdżał na kilkadziesiąt kroków, wypuszczał konia i przelatując w największym pędzie koło koguta, starał się go uchwycić za łeb i wyciągnąć z ziemi. Po kilku takich próbach, kogut zdechł, a po kilkunastu, głowa jego została w ręku któregoś z Salwadorów. Dowiedziałem się późniéj, że zabawa z kogutem należy do ulubionych zabaw meksykańskich, i że raz do roku odbywają się podobne gonitwy z wielką uroczystością pod Los Angelos. Zjeżdża wów-