Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.3.djvu/040

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  30  —

czek. Odpowiedziałem na to, aż zbyt po europejsku, że i ja również cieszę się z poznania tak dzielnego dżentlemena, ale obawiam się, abym bytnością moją nie przyczynił mu kłopotów i ciężarów.
— Kłopotów i ciężarów! — zawołał śmiejąc się Neblung. — Dżak! słyszałeś o kłopotach i ciężarach?
Mówiliśmy z dżentlemenem o tém jeszcze w Landing. Mówiłem dżentlemenowi wyraźnie: ja znam Dżaka; Dżakowi zapłaty nawet proponować nie można, bo on raczéj będzie to uważał za dobrodziejstwo.
— Zapłaty nie wziąłbym od nikogo — odparł na to skwater — a co do przybycia twego, sir, nie mogę inaczéj patrzeć na nie, jak na szczęśliwy dla mnie traf. Zaraz powiem dlaczego. Oto sprzykrzyło mi się już w namiocie. Zimą, w czasie deszczów, niezbyt to wygodnie, więc postanowiłem sobie wybudować dom. Wzniosłem już ściany prawie pod dach, ale robota to niemała. Nad każdą deską przychodzi mi po parę dni pracować. A przytém tu blizko niema innych drzew, jak po parę stóp średnicy, muszę więc dość daleko wyszukiwać pni cienkich. Pracuję po kilkanaście godzin dziennie, obok tego muszę jeszcze palić ogień, gotować dla siebie i dla psa, obrządzić moje kozy i konia, a co najgorsza chodzić na polowanie. Poprostu czasu mi brak, a jak nie idę na polowanie, nie mam co jeść. Mogę, nieruszając się z namiotu, strzelać kwels (kuropatwy), ale kwels wkrót-