Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.3.djvu/014

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  4  —

rozpuścić i zginąć jak kropla marna deszczu w oceanie.
Dziś zdaje mi się, że podróż moja rozpoczęła się naprawdę dopiéro od chwili, w któréj przybyłem w te góry; czyż bowiem można nazwać podróżą przebieganie mórz w pysznych okrętach, lub stepów w wygodnych wagonach Pulmana... — daléj zatrzymywanie się po hotelach, zwiedzanie miast i tym podobnie? Jakaż to rola takiego, ucywilizowanych stron, badacza-podróżnika? Wiozą go jak pierwszy lepszy kufer — ot i wszystko. Jedyną czynną rolą, jaka mu pozostaje, jest wydawanie pieniędzy. Ale w tych górach prawie bezludnych, a przynajmniéj leżących poza cywilizacyą, rola podróżnego odmienna i bezwarunkowo czynna. Jedynym paszportem i biletem na podróż, jest tu twój własny karabin; jedynym sposobem przenoszenia się z miejsca na miejsce, twoje własne nogi, lub nawpół dziki mustang, którego ile razy chcesz dosiąść, tyle razy musisz najprzód nawpół udusić w skrętach lasso; który nie zaniedbuje żadnéj okoliczności, aby cię wierzgnąć, chwycić zębami, i który toczy przerażoném krwawém okiem, skoro tylko do niego się zbliżysz.
Tu przytém za przewodnika służy ci twój własny instynkt, sypiasz pod gwiazdami w rozpadlinie skalnéj, którą własnemi rękoma musisz poprzednio oczyścić z skorpionów i węży; grzejesz się jeśli sam napalisz ogień, jesz co sam upolujesz; jedném okiem