Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.2.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chodzą tu do stu kilkunastu stopni Fahrenheita. Promienie słoneczne, padając prawie prostopadle na step niepokryty cieniem drzew, rozpalają go jak piec hutniczy. Trawy, osty, burzany i bodziaki schną jak pieprz, i opadłszy na ziemię, wikłają się ze sobą w jedno zbite, wyżółkłe podścielisko. Mniejsze, rzeki, czyli tak zwane kryki, a nawet i większe (river) wysychają zupełnie, liście wierzbiny czernieją, skręcają się koło własnych grzbietów i dają się pokruszyć w ręku. Najmniejszy wiatr nie ochładza rozpalonego powietrza; niebo bezchmurne, siwe jakieś, zdaje się oddychać płomienistym oddechem na ziemię; grunt stepowy pęka. Wówczasto stepy stają tak puste i milczące, jak sama śmierć. W żółtém podścielisku nie dostrzeżesz ani motyla, ani żadnego owadu; na wytężonéj kopule nieba nie waży się na skrzydłach ptastwo, dziki zwierz zaś cały dzień spoczywa w legowisku.
Nawet jaguar i puma, czyli płowy lew stepów, rzadko odważają się krążyć w godzinach południowych, w których upał dochodzi największéj siły. Wielkie szare niedźwiedzie, najstraszniejsze rozbójniki stepowe, udają się w góry, gdzie śnieg nigdy nie topnieje, lub wloką się leniwo za śladami bizonów, szukających schronienia w korytach rzek, których upał nie zdołał wysuszyć zupełnie. Męczący wpływ upału znać i na bizonach. Ogromne łby ich, z kudłami nabitemi na kilka cali grubo kurzem, gliną i poplątanemi roślinami stepów, schylają się co chwila, bodąc rogami twardy grunt stepowy, jakby w poszukiwaniu wody; wielkie stare samce, przewodniki stad, ryją z niecierpliwością racicami ziemię, lub podnosząc chrapliwe nozdrza, wietrzą na wszystkie strony, czy czasem w rozpalonym powie-