Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.2.djvu/055

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

walkach zwycięzcami są irlandczycy, którzy w ten sposób wynagradzają sobie krzywdy polityczne.
W hotelu zapakowaliśmy rzeczy, czekała nas bowiem nocą podróż do Liwerpoolu; poczém zapłaciwszy rachunek i przekonawszy się, że niepotrzebnie dla oszczędności jadaliśmy nie w hotelu, ale na mieście, w hotelu bowiem płaci się za wszystko razem, wyszliśmy znowu na ulicę. Nie pamiętam na któréj już z ulic, uwagę moją zwrócił żółto pomalowany dom, otoczony ogrodem, z zielonemi żaluzyami w oknach. Pamiętam, że była to jakaś ustronna ulica; na chodnikach było pusto; w ogrodzie świegotały wróble, z domu dochodziły łagodne śpiewy kobiece, nad domem zaś i ogrodem unosił się dziwny spokój.
— Co to za dom? — spytałem. — To przytułek dla zbłąkanych dziewcząt pragnących wrócić na drogę cnoty. Ach! instytucya anielska; instytucya tego rodzaju, że nawet temu, kto zwątpił o ludzkości, przychodzi w nią uwierzyć napowrót. W dziewczętach już upadłych budzi się czasem sumienie; czasem tęsknota za życiem czystém, za pracą, za obowiązkiem: za owemi chwilami, w których jako dzieci czyste i niepokalane marzyły o innéj, dalekiéj od sromoty przyszłości. Tęsknota ta, tak opanowywa dziewczynę, że pragnęłaby zerwać z hańbą, ze wstydem, z występkiem. Oto noc jasna i księżycowa na niebie. Dziewczyna staje w oknie wpatruje się w niebo gwiaździste: wszędy spokój, cisza; dobry Bóg zdaje się uśmiechać do niéj; w ciemnych błękitach widzi niby jakąś rękę wzywającą ją do siebie; słyszy głos: wróć biedne dziecię do mnie, pod skrzydła pokoju i życia pełnego ciszy. Więc oczy dziewczyny brzękną łzami: kolana drżą pod nią; wreszcie