Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom II.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

iedwabnych materyi, y wszytkie gotowe żyć lub zginać dla wolności. A każda niesła faszynę na ramieniu, dla fortu, który czyniono krzycząc: Francyia! Francyia! z czego iegomość pan kardynał z Ferary y pan Term, namiestnik królewski, byli tak oślnieni uczynkiem tak rzadkim y pięknym, iż nie zabawiali się czem inszem, iak tylko patrzeniem, pozieraniem, podziwianiem a wychwalaniem tych nadobnych y godnych pań: iakoż, w rzeczy, słyszałem od niektórych tam obecnych, iż nigdy nie zdarzyło się widzieć co pięknieyszego. A Bóg wie, iż pięknych białych głów nie braknie w tym mieście, y barzo iest ich tam obficie, bez przebierania.
Mężczyźni, którzy ze swey dobrey woley barzo byli chciwi tey wolności, ieszcze barziey się k’temu zagrzali tym zacnym uczynkiem, nie chcąc w niczym ustąpić swym damom: tak iż, barzo skwapliwie, wszytcy, szlachta, panowie, mieszczanie, kupcy, rzemieślnicy, bogaci a biedni, wszytcy przybieżali do fortu, aby czynić tak samo iako te piękne, zacne a poczciwe białe głowy; y w wielgiem współzawodnictwie, nie tylko świeccy lecz y ludzie duchowni chwycili się tego dzieła. A za powrotem z fortu, mężczyźni osobno a białe głowy takoż, ustawieni w szyku woiennym na placu, poszli iedni po drugich, dłoń w dłoni, pokłonić się przed obrazem Nayświętszey Panienki, patronki miesta, śpiewaiąc nieco hymnów a kanticzek na iey cześć, w tak słodkiey a wdzięcznei armoniey, iż, kąszczek z lubości, kąszczek z miłosierdzia, łzy płynęły z oczu całemu ludowi; zaczym otrzymawszy błogosławieństwo pana kardynała Ferrarskiego, każdy udał się do