Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom II.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przyniósł nam nowiny o wszczętey woynie w Szkocyey; owo trzeba było obrócić a powieść nasze statki od wschodu ku północy, które wszelako ruszyły nie rychley iak w ośm miesięcy późniey.
Trzeba było tedy poniechać tych uciech rozkoszliwych y opuścić dobre y wdzięczne miesto Neapol; a nie przyszło to naszemu panu generałowi ani nam wszytkim bez wielgiego smutku a żalów, owszeyki markociliśmy się barzo, iż trza nam opuszczać miesce gdzie było nam tak dobrze.
Po sześci lat, abo więcey, poiechaliśmy na odsiecz Malcie. Będąc po drodze w Neapolu, wywiadywałem się, czy ona rzeczona pani margrebini iest ieszcze przy życiu; powiedziano mi, że iest y że bawi w mieście. Nie zaniedbałem tam pospieszyć; poznał mie wraz tameczny stary marszałek dworu, y poszedł rzec swey paniey, iż pragnę ucałować iey ręce. Ona, przypomniawszy sobie moie miano, pozwoliła mi się odwiedzić w kownacie. Nalazłem ią w łóżku, z przyczyny małey pokrzywki, iaką dostała z iedney strony twarzy. Przyięła mnie, przysięgam wam to, barzo źrzetelnie. Zdała mi się niewiele odmieniona, y ieszcze tak cudna, iż łacnoby przywiędła kogo do śmiertelnego grzychu, bądź z myśli, bądź z uczynku.
Pytała u mnie pilnie nowin o nieboszczyku panu wielgim pryorze, y iako mu się zmarło, y że iey powiedano był struty, przyczem przeklinała po stokroć nieszczęśnika, który tego dokonał. Rzekłem iey iż nie, y aby to wygnała ze swoich myśli, y że umarł z pleurezyey ukrytey y taiemney, którey nabył po bitwie Drewskiey, gdzie