Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom II.djvu/366

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kach swoich zamków, iżby nie miał ze sobą swego ulubionego pokoiowca, imieniem Gryfa, który niósł przed nim oszczep wraz z pochodnią, a on za nim w wielgim płaszczu abo w szacie nocney zasunięty na oczy y ze szpadą pod pachą; zasię pokładszy się z damą, zawżdy kazał umieścić oszczep a szpadę w głowach, a temu Gryfowi kazał zostać a drzwi dobrze zamkniętych, który niekiedy czuwał na straży, niekiedy zasię spał.
Możecie sobie mnimać, czy tak wielgi król czuwał dobrze nad swoią osobą, dużo bomem tak popadło w nieszczęście y królów y znacznych xiążąt, świadkiem ów diuk Florencyey Alexander, za naszych czasów, którzy przecie barzo małe są rybki naprzeciw onemu wielgiemu. Wszelako bywaią niektóre pyszałki, które lekce sobie ważą wszystko: iakoż y barzo często popadaią w nieszczęście.

Słyszałem, iż król Franciszek, maiąc raz sprawę z barzo cudną damą[1], przy którey długo wytrwał, idąc iednego dnia niespodzianie do tey paniey, y o niespodzianey godzinie, chcąc się z nią przespać, zaczął pukać do drzwi gwałtownie, iako mu się godziło y przystało, bowiem był panem. Ona, będąca podczas w kompaniey pana Boniweta, nie śmiała powiedzieć onego słówka kortezan w Rzymie: Non si puo, la signora e accompagnata[2]. Zaczym trzeba było się obzierać, gdzieby ów galan miał się schować dla więtszego przezpieczeństwa. Przypadkiem było to w lecie, y nakładziono właśnie gałęzi a liści do komina, iako iest obyczay we Francyey. Zaczym

  1. Pani de Chateaubriant.
  2. Nie można, pani jest w towarzystwie.