Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom II.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

a złowrogi znak dla mnie! widzę dobrze, że iuż nigdy tam nie powrócę“. Ba iako sobie przepowiedziała, tak się zdarzyło.
Powiedziano y nakazano xiężney Walentyńskiey, gdy zbliżała się śmierzć króla Hendryka y nie wiele było nadziei co do iego zdrowia, aby pozostała w swoiem pałacu w Pariżu y nie wchodziła iuż na iego kownaty, tak aby nie zakłócać iego porozumienia z Bogiem, iak też dla nieprzyiaźni którą wielu miało dla niey. Gdy się tam zamknęła, posłano do niey zażądać niektórych pirścionków a klenotów, należących do korony y które należało iey oddać. Ta pani zapytała hnet onego posła: „Iakżeto? król iegomość pomarł? — Nie, pani, odparł tamten, alić nie strzyma iuż długo. — Póki mu ieszcze na tyli palec życia, rzekła, chcę aby moie nieprzyiacioły wiedziały, iż się ich nie lękam y że im nie będę powolna, dopóki on iest przy życiu. Męztwo moie ieszcze mi nie chybia. Przedsię kiedy on zamrze, nie chcę żyć dłuższey po nim; y wszytkie gorzkości iakiemiby mnie nakarmiono, będą mi słodyczą naprzeciw moiey straty. Tak owo, iestli móy król żyw czy umarły, nie lękam się moich nieprzyiaciół“.
Owa pani okazała w tym wielgą wspaniałość serca. Przedsię nie umarła, mógłby ktoś rzec, iako to powiedała. Wszelako uczuła mnogo oznak ku śmierzci; wżdy radniey niźli umrzeć, lepiey uczyniła iż chciała żyć, aby okazać nieprzaiaciołom iż się ich nie obawia, y że, iako widziała ich niegdy gnących się a poniżaiących przed nią nie chce tak samo czynić naprzeciw nim. Iakoż pokazała im taką twarz y czoło, iż nigdy nie śmieli uczynić iey coś na de-