polska w pierwszej chwili może utrudnia czytanie, jednakże zdawała się ona niezbędna jako najskuteczniejszy środek złagodzenia, bodaj dla oczu, jaskrawości tekstu. Wreszcie, co do imion własnych, tłómacz uważał za wskazane spolszczać je w tym duchu w jakim polszczyły się one w ustach szlachty: np. Książę Dynasów.
Taką jest książka Brantôma. Zdaje sobie sprawę, iż wiele osób weźmie mi za złe przyswojenie jej piśmiennictwu polskiemu; jednakże kto zdolny jest odczuć — poprzez drastyczności formy, właściwe całej współczesnej epoce — wartości ludzkie, historyczno-obyczajowe i literackie w niej zawarte, ten mniej surowem okiem będzie patrzał na tę pracę. Co do mnie, tyle znalazłem niewinnej przyjemności w tej igraszce polskiego języka, iż nie mogłem oprzeć się pokusie przeszczepienia na naszą ziemię gałązki tej winnej latorośli, która się u nas nie rodzi, wyrosłej przed wiekami tam, pod tem słońcem, które się u nas nie śmieje....
Kraków, w maju 1913.