Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom I.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ka y z tey samey sztuki co tamta; ale nie rzekł o tem ani słowa y nic z tego inego nie wynikło. Iakoż w takiem miłowaniu dobrze trzeba pokrywać ognie popiołem taiemnicy y baczności, aby nie mogło bydź odkryte, często bowiem takie zgorszenie publiczne więcey podburza mężów przeciwko żenom niż kiedy wszytko dzieie się dobrze kryiomu, wedle przysłowia si non caste, tamen caute[1].
Ileż za moich czasów widziałem zgorszenia y wielgich utrapień dla takowey niebaczności y białych głów y ich służków! Owo mężowie troszczyli się o samą rzecz tak mało co o nic, byleby czyniły swoie sprawki sotto coperte,[2] iako mówią, y byleby nic nie było rozgłoszone.
Znałem iedną, która tak gwałtownie iawiła swoie pochocie y fawory, iż poczynała sobie tak iakoby zgoła męża nie miała y nie była pod niczyią władzą, nie chcąc słuchać przestróg służków y przyiaciół, którzy iey przekładali nieprzezpieczeństwa tegoż: wżdy nie na dobrze iey się to obróciło.

Ta biała głowa w niczym nie poczynała sobie tak iako czynią ine białe głowy: które wdzięcznie zabawiały się rozlicznem miłowaniem y folgowały sobie dosyta nie zdradzaiąc się nadto przed światem, chyba ieno onymi letkimi podeźrzeniami, które wszelako nigdy nie uiawniły oczywistey prawdy nawet nabarziey bacznym; w kompaniey bowiem przestawały ze swoiemi służkami tak pomiarkowanie, y ugwarzały z niemi tak oględnie że ani mężowie ani ich szpiedzy nigdy nie mieli ie za co

  1. Jeśli nie niewinnie, to przynajmniej tajemnie.
  2. pokryjomu.