Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom I.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

krzywem okiem na nią patrzał, chocia się starała wieldze wkoło niego.
Iest ieszcze druga sporność a zagadnienie nad onymi oszalałymi mózgowczymi mężami a nieprzespiecznymi rogalami; a mianowicie którego z dwoyga maią się imać y na kiem mścić: abo na żenach abo na ich galanach?

Są iedni, którzy powiedaią że telko na żenie, funduiąc się na onem przysłowiu włoskiem, które mówi że morta la bestia, morta la rabbia o veneno;[1] rozumieiąc w swoim mnimaniu iż wieldze sobie ulżyli niedoli, skoro zabili tę która sprawia cirpienie, ni mniey ani więcey iako czynią ci którzy są ukąszeni abo ukłuci od szkorpiona: nalepsze likarstwo iakie maią to iest wziąść go, zabić abo rozdusić y przyłożyć na ukąszenie lub ranę którą uczynił; y ci powiedaią chętnie a zwyczaynie iż białe głowy barziey w tym godne są kary. Rozumiem duższe panie y więtszego strychu, nie zaś małe, pospolite y nikczemnego staniku: tamte to bowiem, swoią wspaniałą urodą, poufalstwem, rozkazaniami a rzeczeniami wszczynaią utarczki, a mężczyźni ieno im w tem sekunduią; ileż zaś barziey karygodni są ci którzy wypowiedaią a wszczynaią woynę od tych którzy ią podeymuią; y barzo często mężczyźni nie zapuszczaią się w takowe miesca nieprzezpieczne a strome bez zawezwania tych pań, które im obiawiaią na rozmaite sposoby swoią pożądliwość; tak iako się wie iż barzo ciężko iest zamierzyć napad abo obleganie dużego, mocnego a warownego miasta na

  1. Ze śmiercią bestyi, ginie jej jad a trucizna.