Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom I.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mąż odchylił do połowy zasłonę tak że wschodzące słońce świciło prosto na nią y tamten mógł do syta dobrze się iey napatrzyć, przyczem nic nie widział inego ieno samą cudność a doskonałość; y mógł napaść swoie oczy nietyle ileby chciał ba tyle ile mógł; zasię potem mąż y ów kompanion poszli wraz do króla.
Nazaiutrz, ów szlachcic który barzo chciwie wysługiwał się tey godney paniey, opowiedział iey to widzenie y nawet wyobraził iey siła rzeczy które zauważył w iey wdzięcznych członkach, aż do nabarziey taiemnych; y mąż też to potwirdził, y że to był on sam który odsłonił kotarę. Zaczym pani, z gniewu iaki powzięła przeciw mężowi, pofolgowała sobie y przyzwoliła siebie miłośnikowi iedno z tego iedynego powodu; czego wszytkie iego służby nie były mocne wyiednać.
Znałem barzo wielgiego pana, który iednego poranku maiąc wyruszyć na polowanie y gdy dworzany zastały go przy wstawaniu kiedy go właśnie obuwano a żena leżała przy nim w łóżku y trzymała iego przyrodę w pełney garzści, on zasię podniosł tak chybko kołdrę iż nie miała czasu umknąć ręki stamtąd gdzie była położona, tak że ią widziano swobodnie, ba obnażoną do połowy ciała; zasię mąż, śmieiąc się, rzekł panom którzy byli obecni: „Ha cóż, panowie, zali nie ukazałem wam tego y owego u moiey żeny?“ Która była tak rozżalona, o tę sztukę, że straszną złość powzięła ku niemu, a nabarziey za pochwycenie tey ręki; możebna iż mu to dobrze odpłaciła.
Wiem drugą o barzo znamienitym panie, który, znaiąc iż ieden iego przyiaciel y krewny rozmiłowany był w iego