Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Uczta Baltazara.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   26   —

BALTAZAR (do siebie):
Co za udręka, co za ból!
PRÓŻNOŚĆ (przeczytawszy):
Niedobre kartki, niech was wiatr
Rozwieje! (Rzuca kartki te w powietrze).
MYŚL (dmuchając za niemi):
Trzepocą jak motyle.
BALTAZAR (jakby snu się budząc):
To wy tu jeszcze?
PRÓŻNOŚĆ: Cóż ci to?
Tyś się przebudził z takim lękiem,
Jak gdybyś był coś złego śnił.
BALTAZAR:
Okropne mroki i ciemności,
Złowrogie duchy owładnęły
Me zmysły poplątane.
Lecz dzięki — już te zmory nikną,
Co tak straszyły duszę mą;
To nie dziw — wyście przecież przy mnie!
— Bo tonąć w grobie musi cień,
Jeżeli ujrzy, jak się z wami
Cudniejszy dla mnie budzi dzień!
BAŁWOCHWALSTWO:
Jak my szczęśliwe, żeś ty znowu zdrów!
Służące zwołam zaraz tu do ciebie,
By starły ślad ostatni twej zgryzoty
Taneczną krotochwilą.
PRÓŻNOŚĆ:
A ja wachlarzem z pawich piór
Powiewać będę, drogi Królu,
By chłodzić twą gorącą skroń.