Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Głoszonego na mnie sądu.
Występek dumnie wezbrany,
Co w śmiałość we mnie się spiętrzył,
Teraz się w bojaźń rozjętrzył.
I ledwo śmiem dźwignąć nogi,
Bo téj saméj olbrzym trwogi
Do nóg mych przypiął kajdany.
Czuję, — ciśnie mi ramiona
Jakieś przekamienne brzemię
I gnę się i wrastam w ziemię
Jak posąg zlodowacona.
Nie; — naprzód krokiem nie ruszę;
Wrócę napowrót do celi
I modlitwą się pokuszę
O przebaczenie; a tuszę,
Że mi go jeszcze udzieli
Dobrotliwość bożéj łaski,
Bo nie tak na niebie słońca
Liczne, a nad morzem piaski,
A ciał atomy na wietrze,
Jako liczne te przewiny,
Które litośnéj godziny
Bóg mój zapomnieniem zetrze.
Lecz co to?... Stąpania słyszę...
Tutaj cofnę się w tę niszę
Aż przejdą, potem niezwłocznie
Wrócę do celi.




SCENA XII.
(Wchodzą Rykardo i Czelio).
Rykardo.

— Widocznie
W przestrachu zapomniał o niéj
Euzebio i wziąć nie kazał.
Mógłby ktoś, gdy się odsłoni
Dzień, ujrzeć ją...

(Wziąwszy drabinę odchodzą).
Julia.

— Już ich niéma.
Więc teraz wrócę bezpiecznie