Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Czarnoksiężnik.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Klaryn. Niechaj Libia mi zawierzy;
Moskon milczy a więc zgoda!
Libia. Lecz on może sam jest w błędzie?
No, dziś twoje niechże będzie.
Klaryn. A więc pójdźże w me objęcie.
Libia. (Obejmując go) Obowiązek spełniam święcie.
Moskon. Czy królowa, ma władczyni
Jutro dla mnie to uczyni;
Na ramieniu mem zawiśnie
I tak szczerze mnie uściśnie?
Libia. Żal mi ciebie, mój Moskonie!
Lecz wiesz, jestem sprawiedliwa.
A więc miłość znów prawdziwa
Jutro dla cię w mojém łonie.

(Odchodzi).
SCENA IV.
KLARYN, MOSKON, CYPRYAN.

Moskon. Lecz patrz, gdy my rozprawiamy,
Tam z myślami pan się bije;
Pójdźmy, to go podsłuchamy.

(W chwili gdy Moskon i Klaryn zbliżają się doń z dwóch przeciwnych stron, Cypryan nagle porusza rękami i trąca ich obudwu).

Cypryan. Gdy się troska w serce wpije,
Biada wtedy, nędzne życie!
Klaryn. Biada, biada!
Moskon. I mnie biada!
Nazwę biedy dać wypada
Okolicy naszéj całéj.
Cypryan. Więc wy oba tu stoicie!
Klaryn. Ja przysięgnę, że tu stałem.
Moskon. I ja także.
Cypryan. O niedolo!
Skończ raz z sercem mem zbolałém,
I śmiertelne rzuć weń strzały.
Kto w swém życiu tyle zniesie,
Szczęsny gdy nić życia rwie się..
Takie męki komuż znane?
Idźcie, ja tu sam zostanę.