Strona:PL P Bourget Zbrodnia miłości.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przechadzała się wzdłuż i wszerz po sąsiednim pokoju, stanowiącym jej sypialnię. „Niepokoi mnie to, że Helena od jakiegoś czasu tak często zapada na zdrowiu“ — pomyślał ze szczerem współczuciem.
— O, nie! nigdy! nigdy! — wołała rozpaczliwie Helena, po odejściu panny służącej, zamykając na klucz drzwi, wiodące do jej sypialni. Usłyszawszy zgrzyt klucza, obracającego się w zamku, Alfred doznał dziwnie bolesnego uczucia. „Czy ona się mnie boi“? pomyślał. Tymczasem Helena, leżąc w łóżku, mówiła do siebie półgłosem: „Nigdy, nigdy nie pozwolę mu zbliżyć się do mnie“... Teraz dopiero zrozumiała dokładnie swoje położenie, zrozumiała, że przyjdzie jej toczyć codzienną walnę, stając w obronie swego ciała. Warunki bytu sfer arystokratycznych dozwalają małżonkom żyć koło siebie a jednak zdała od siebie, bo każde z nich używa innych rozrywek i odmienne spełnia obowiązki. W warunkach czysto mieszczańskich, odosobnię niepodobnejest niemożliwem do osiągnięcia. Wspólność pożycia stanowi tu ogólną zasadę, rozrywki pozadomowe należą do wyjątków, mąż i żona muszą spotykać się co chwila, we wszystkich szczegółach codziennego bytu.
— Boże mój! co ja pocznę? — myślała Helena. Po chwili jednak dodała odważnie: