Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

że ci pozostawiam po sobie wspomnienie jedyne w sercu twojem ślad, którego już nic zatrzeć nie zdoła... Będziesz kochał jeszcze nieraz — nie mów, nie! — ożenisz się może. Nie mogę walczyć z twojem życiem. Poznałam cię zapóźno, a gdybym cię poznała wcześniej, zawsze byłabym starsza. Nie powinnabym cię poślubić... Ale chcę kochać cię z taką mocą, tak głęboko, tak tkliwie, ażeby twoja biedna Antka miała zawsze swój kącik żalu w twojem sercu... I miałabym go, gdybyś mnie utracił teraz... Ach! pozwól mi złożyć głowę na twem sercu! Tylko przy niem zaznałam szczęścia...”
I przyciągnęła mnie do siebie. Ukląkłem, a ona oparła głowę na mojej piersi. Milczeliśmy. Wszystko dokoła nas tonęło w mrokach nocy. Przez wielkie okno dobiegał nas gwar życia, taki daleki, taki głuchy. Wdychałem zapach unoszący się z jej włosów, i prąd miłości, który szedł od niej, wnikał do dna duszy mojej... O, słodkie widmo! aż nadto prawdą jest, że kochałaś mnie za wiele, aż nadto prawdą jest, że wyryłaś w sercu mojem ślad, który się już zatrzeć nie może, aż nadto prawdą jest, że pomiędzy to serce, a kobiety, które usiłowałem pokochać po tobie, wsuwa się zawsze twój obraz i przypomina mi, że one, to nie ty, że ich nie kocham taką miłością, jaką ty kazałaś kochać siebie... Dowodem tego, że co rok, gdy zbliża się ów fatalny 4 grudnia, wspomnienia, które powinny były się uspokoić, napastują nanowo pamięć moją. Wskrzesza je drobiazg, porównanie takie błahe, jak to, które mi