Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jące przez cały szereg dni, powracające, wzmacniające się w każdej godzinie, w każdej chwili, wyobraź sobie, że istota, która ci to wrażenie daje, jest droższą nad wszystko na świecie, a będziesz pan miał moje życie. Przed naszemi zaręczynami, jak Stefan zaczął często bywać u cioci, miewał nieraz napady milczenia i smutku, które przychodziły nagle w chwilach największej wesołości i swobody. Ale odgadłam, że był mną zajęty i przypisywałam te przejścia wahaniu się. Opuścił nagle Hyères, potem wrócił bez powodu, bez racyi, jak ktoś, co walczy. Kochałam go za to bardziej jeszcze. Ja go odrazu tak kochałam!... Jeśli się wahał, jeśli walczył, to dlatego, że chciał mi się oświadczyć, że mnie kochał. Po zaręczynach zdawało się, że razem z niepewnością napady te minęły. Zaledwie jednak pobraliśmy się, wróciły i to nazajutrz po ślubie. Ach! to nazajutrz, nie zapomnę go nigdy! Zatrzymaliśmy się, pamięta pan, w małej posiadłości, którą Stefan ma w sąsiedztwie dóbr matki... Nikt nie może wiedzieć, czem jest dla kobiety w dniu takim widok męża milczącego, z czołem zasępionem, z oczyma zamglonemi myślą, której nie wypowiada, walczącego z tą myślą i nie mogącego jej pokonać! Stefan czuł, jaką mi przykrość sprawia i ogarnęło go rozczulenie. Zapytałam go, bardzo nieśmiało, co mu jest, odpowiedział mi żartem. I odtąd zawsze tak samo... codzień na przemian wybuchy tkliwości i zobojętnienie, wylewy uczucia i milczenie, porywy ku mnie i cofanie się z obawą, ze wstrętem niemal. Zrazu zaniepokoiłam się o jego zdrowie. My-